Martyna & Wojtek
reportaż ślubny
Wiedzieliśmy jedno – planowanie ślubu przez dwa lata, to nie dla nas. 9 miesięcy, to i tak za długo. Wiązało się to z szybkimi decyzjami, niektóre były wymuszone brakiem miejsca, niektóre z polecenia. I jak można się domyśleć, w „sądny dzień” wiele rzeczy było nie tak jak trzeba:) Ewelinę polecili znajomi – wejście na stronę, zdjęcia bosko naturalne, szybki telefon, rezerwacja terminu i ciach! Już ten dzień.
Ewelina przyjechała mimo choroby, za co doceniamy. Mała Czarna, mocno pomocna i niewidzialna :) Zero ustawiania, co pomogło utrzymać spokojną atmosferę. Zdjęcia przy okazji zwykłej rozmowy. Czyli prawdziwy reportaż! A później małe niespodzianki na mailu od Eweliny, które skutecznie poprawiały humor na cały dzień.
Kiedy zobaczyliśmy całość zdjęć, nawet deszcz w tym dniu wydał nam się piękniejszy! Zdjęcia z imprezy wywołują uśmiech, a efekt sesji w plenerze zaskoczył nas zupełnie – taki mały Pearl Harbor :D Miłe uczucie, że wybór Eweliny zmiażdżył wszystkie wpadki tego dnia. Takie zdjęcia wciągają… hmmm trochę jak tatuaż, zrobisz jeden i już myślisz o kolejnym! I każdy na całe życie, więc warto aby był wyjątkowy :)
Dziękujemy